Dodawajcie komentarze i opinie

Bardzo was proszę o dodawanie komentarzy do moich postów. Chcę znać waszą opinię. Jeśli macie pomysły na przygody Nessie to z chęcią je przeczytam i postaram sie umieścić je w moich opowiadaniach.
Mam nadzieję, że będziecie często odwiedzać mojego bloga, ciekawi dalszych przygód pół wampirzycy.

poniedziałek, 31 lipca 2017

ROZDZIAŁ 9 - SEATTLE ALBO NIE

Bez komentarza kochani. Cieszę się, że jesteście

***

Wbrew temu co zaplanowałam kładąc się spać, wstaję wyjątkowo późno. I to w dodatku nie dlatego, że dzwoni budzik! Obudził mnie zapach śniadania dochodzący z dołu. Pociągam nosem: jajecznica na bekonie! Fuj! Jak ja nie znoszę mięsa! Już dawno miałam porozmawiać z Sue na ten temat i teraz oczywiście tego żałuję. Zrywam się więc z łóżka i nie zawracając sobie głowy strojem zbiegam na dół po schodach.
- Cześć wszystkim! - wołam wchodząc do kuchni. Charlie tylko skinął głową mając usta pełne jajecznicy, która paruje przed nim na stole. Ale Sue wita się bardzo entuzjastycznie:
- Nessie, kochanie! Zjesz z nami?
- Nie, dziękuję bardzo, ale nie. Sue, możemy porozmawiać? - pytam, wskazując głową na salon. Kobieta chyba zrozumiała, że chcę pogadać w cztery oczy, wyciera więc ręce w ściereczkę i znika w drugim pokoju. Zanim do niej dołączam Charlie posyła mi pytające spojrzenie, ale nic mu nie odpowiadam.
- Złotko, co się stało? Wszystko w porządku? Dostałaś miesiączkę? - w jej głosie słychać wielką troskę, ale ja aż zachłystuję się powietrzem:
- Co?! Nie, nie! Nic z tych rzeczy - zaprzeczam natychmiast. Nic dziwnego, że Leah jest taka jaka jest, skoro jej matka uważa, że jedyny powód prywatnej rozmowy to okres! - Przecież jestem pół-wampirem. Chodzi mi o jedzenie.
- Jedzenie? - teraz to Sue wydaje się zbita z tropu.
- Widzisz, ja jestem przekonana, że wspaniale gotujesz. Zresztą wszyscy to potwierdzają: Jake, Charlie, Seth... Tylko, jak już mówiłam, jestem pół-wampirem. Ja jem inaczej niż wy - głupio się czuję musząc jej to tłumaczyć.
- Och, oczywiście, rozumiem. Ale wydawało mi się, że możesz jeść ludzkie jedzenie. Bella mówiła...
- Mogę jeść, to prawda - przerywam jej.  - Ale mi nie smakuje. Nie chcę cię urazić i błagam, nie bądź na mnie zła ani smutna. Ja zwyczajnie nie lubię mięsa. Jadam pieczywo, naleśniki, ciastka, czasami makaron. Ale inne rzeczy po prostu mi nie smakują. A mięso to już w szczególności.
- Renesmee, bardzo Cię przepraszam. Nie miałam pojęcia.
- Sue, nic się nie dzieje. Po prostu chciałam ci powiedzieć i wytłumaczyć czemu nic nie jem. Nie musisz się mną przejmować. Ja będę sobie jeść na własną rękę.
- Co to to nie! Zrób mi tylko listę, a będę gotować co tylko sobie zażyczysz.

Przewracam oczami, ale nie mam zamiaru dalej się z nią kłócić. Nie znam jej, ale podejrzewam, że i tak nie dałaby się przegadać. Dlatego tylko uprzejmie dziękuję i udaję się z powrotem do mojego pokoju. Szybko się ubieram, łapię pierwszą z brzegu torebkę i ponownie schodzę na dół. Przypominam Charliemu i Sue dokąd się wybieram i wychodzę z domu szybko się żegnając. Nie mam ochoty jechać do Seattle. Nie uśmiecha mi się taka wyprawa, ale z drugiej strony muszę coś ze sobą zrobić. I muszę trzymać się z dala od Jacoba. To też mi się nie podoba, ale naprawdę MUSZĘ tak postąpić. Dla jego dobra i mojego własnego również. Nie mogę się w nim zakochać. To jest nie tylko absolutnie niemożliwe ze względu na różne rasy, ale również przez wzgląd na wszystko inne. Moi rodzice, rodzina i sfora Jake’a, oni by tego nigdy nie zaakceptowali. Już ja dobrze o tym wiem. No i jeszcze ten drobny szczegół, że byłaby to bardzo nieodwzajemniona miłość…
Z tych ponurych rozmyślań wyrywa mnie dzwonek telefonu. Jest to z całą pewnością mój telefon, bo choć nigdy wcześniej z niego nie korzystałam w samochodzie rozbrzmiewa moja kołysanka. Chwilę grzebię w torebce i w końcu wyławiam z niej moją komórkę. Odbieram, nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- Nessie! – słyszę w słuchawce głos mamy. – Wreszcie odebrałaś! Tak bardzo się za tobą stęskniłam – wzdycha. Na pewno była to prawda, bo Bella zwracała się do mnie „Nessie” tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach.
- Cześć mamo – witam się.
- Co porabiasz? Jak ci mija czas? Opowiadaj.
- Ech, nic takiego. Jadę właśnie samochodem. Jest super, podobnie jak wszystkie inne prezenty. Bardzo wam dziękuję.
- Skarbie, to żaden problem.
- Ale i tak przekaż pozostałym moje podziękowania – nalegam.
- Jak tylko ich spotkam – obiecuje mama. – Ale córeczko, kochanie, mów jak ci się żyje w Forks.
- Całkiem normalnie – odpowiadam zdezorientowana.
- Wiesz, co mam na myśli. Jak spędzasz dnie? Nie nudzisz się.
Już dawno podjęłam decyzję by nie opowiadać mamie wszystkiego, zwłaszcza o Jake’u. Nie mam najmniejszej ochoty tłumaczyć się jej dlaczego uważam, ze powinniśmy przestać się spotykać. Dlatego podejmuję decyzje by grać szczęśliwą nastolatkę. Opowiadam mamie o spotkaniu z jej szkolną znajomą, o zakupach i o umeblowaniu pokoju. Powtarzam również historyjkę o wycieczce do Seattle chociaż jadę w przeciwnym kierunku i jestem na najlepszej drodze by znaleźć się w Oregonie.
- Żyjesz w innych czasach niż ja – mówi Bella niespodziewanie, gdy kończę.
- Co? Mamo, brzmisz jak…
- Jak Edward, wiem o tym – przerywa mi.
Ma rację, mojemu tacie często zdarza się nawiązywać do dawnych czasów, nawet tak dawnych jak czasy, gdy był jeszcze człowiekiem. Moja mama też czasem to robi, tyle że czasy jej człowieczeństwa sięgają zaledwie siedem lat wstecz, więc ciężko jej mówić „w moich czasach”, bo one w gruncie rzeczy nadal trwają.
- Tylu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, Renesmee – wzdycha, a ja zachodzę w głowę o co tej kobiecie chodzi.
- Mamo, możesz jaśniej?
Słyszę jak się śmieje, a potem woła po imieniu mojego tatę. Ten gest nieustannie mnie bawi. Moja mam zamiast skorzystać ze swoich wampirzych zmysłów i ocenić czy ktoś jest w pobliżu, woli go zawołać i ustalić to w ten sposób.
- Twojego ojca nie ma więc mogę mówić – odpowiada po kilku sekundach ciszy i zaczyna jedną z nielicznych historii których jeszcze nie słyszałam. Bella opowiada mi o kilku miesiącach swojego ludzkiego życia, po tym jak ponownie zeszli się z Edwardem, ale zanim została jego żona. Wspomina jak musiała walczyć o to by jej chłopak i najlepszy przyjaciel jakoś ze sobą koegzystowali. Mówi mi jak wymykała się z domu by spotkać Jacoba.
- Także widzisz, przecierałam ci szlaki – kończy swoja opowieść.
- Chyba nie rozumiem.
- Nie miałabyś szans spotykać się z Jake’iem gdybym wcześniej nie przygotowała na to Edwarda – śmieje się.
- Gdybyś nie spotykała się  z Jacobem to ja raczej i tak bym go nigdy nie poznała.
- Myślę, że jednak byś poznała. I wolę nie myśleć ile problemów by to wywołało.
- Mamo, o czym ty mówisz? – zupełnie jej nie rozumiem.
- Kiedyś ci o tym opowiem. Obiecuję. Ale jeszcze nie teraz.
 -O czym opowiesz? Dlaczego mówisz takimi zagadkami?
- Jeszcze tak wielu rzeczy o mnie nie wiesz, kochanie – powtarza, po czym niespodziewanie zmienia temat. – Powiedz mi, czy opowiadałam ci kiedyś o tym jak Jacob i Edward walczyli na zapachy?
Mama mówi dalej, ale nie bardzo ją słucham. Zastanawiam się nad tym co wcześniej powiedziała. O przecieraniu szlaków i innych rzeczach.
- Mamo, czy ty byłaś zakochana w Jacobie? – przerywam jej w pół słowa.
Słyszę westchnienie, a następnie zapada cisza. Trwa tak długo, że zaczynam podejrzewać, że mama się rozłączyła, ale wtedy odzywa się głosem pełnym napięcia.
- Dla dobra własnego, mojego i wszystkich innych, przyjmij, że odpowiedź na to pytanie brzmi nie i nigdy nie wracaj do tego tematu. A teraz, wybacz, musze już kończyć. Edward wrócił – i rozłączyła się.

Było to dla mnie tak wielkim zaskoczeniem, że jeszcze przez dobrą minutę trzymałam komórkę przy uchu. Z odpowiedzi mamy wynikało jasno, że ona go kochała i że nie chce nigdy do tego wracać. Upór odziedziczyłam po obu rodzicach, więc wiedziałam jedno: na pewno nie odpuszczę i będę drążyć temat. Skoro mama nie chciała mi odpowiedzieć, będę zmuszona pogadać z kimś innym.
Od dłuższego czasu jadę przez drogę prowadzącą przez las. Zjeżdżam w najbliższą boczną ścieżkę i postanawiam wybrać się na polowanie. Nigdy nie lubiłam polować, a już w szczególności samotnie, ale po pierwsze już bardzo dawno nie polowałam, a nie powinnam tego tak długo odwlekać, bo źle działało to na mój charakter, a po drugie była to jedna z niewielu dostępnych teraz opcji by oderwać się od przykrych rozmyślań o Jake’u. Polując mogłam się skupić na chwili obecnej i nie myśleć o niczym innym. A tego właśnie potrzebowałam.
Podczas polowania miałam szczęście i nieszczęście jednocześnie. Dość szybko wpadłam na trop jakiegoś drapieżnika, ale gdy podążyłam jego śladem okazało się, że to wilk. Nie wilkołak oczywiście, tylko zwyczajne głupie zwierzę, ale nie mogłam się zdobyć by go zabić. Nie potrafiłam i nie chciałam zabijać wilka. Za bardzo je kocham. Dlatego musiałam zadowolić się jakimś jeleniem, a nawet dwoma. Gdy wracam do samochodu, okazuje się, że mam sześć nieodebranych połączeń. Wszystkie od Jacoba. Wzdycham i odkładam telefon. Bardzo chcę do niego zadzwonić i usłyszeć jego głos i właśnie dlatego nie mogę tego zrobić. Zanim jednak zdążam wsiąść do auta, telefon dzwoni ponownie. Tym razem jest to Charlie.
- Proszę? – odbieram.
- Ness, nic ci nie jest?
- Nie, dlaczego miałoby mi coś być? – pytam zaskoczona.
- Może ty jej to wytłumaczysz – mówi, a ja słyszę jak podaje komuś słuchawkę. Jeszcze zanim się odezwie wiem kto jest z Charliem.
- Nessie, dlaczego nie odbierasz telefonu? Wydzwaniam do ciebie od godziny i… – Jacob nadal coś mówi, ale już go nie słucham, bo w tym samym momencie czuję w nozdrzach dziwny zapach. Nie znam go, ale bez problemu rozpoznaję. To wampirza woń. Wampir, obcy wampir był przy moim samochodzie nie więcej niż dziesięć minut temu. Cała się spinam.

- Jake, musze kończyć – rzucam do słuchawki i rozłączam się.