Bez komentarza kochani. Cieszę się, że jesteście
***
Wbrew temu co zaplanowałam kładąc się spać, wstaję wyjątkowo
późno. I to w dodatku nie dlatego, że dzwoni budzik! Obudził mnie zapach
śniadania dochodzący z dołu. Pociągam nosem: jajecznica na bekonie! Fuj! Jak ja
nie znoszę mięsa! Już dawno miałam porozmawiać z Sue na ten temat i teraz oczywiście
tego żałuję. Zrywam się więc z łóżka i nie zawracając sobie głowy strojem
zbiegam na dół po schodach.
- Cześć wszystkim! - wołam wchodząc do kuchni. Charlie tylko skinął głową mając usta pełne jajecznicy, która paruje przed nim na stole. Ale Sue wita się bardzo entuzjastycznie:
- Nessie, kochanie! Zjesz z nami?
- Nie, dziękuję bardzo, ale nie. Sue, możemy porozmawiać? - pytam, wskazując głową na salon. Kobieta chyba zrozumiała, że chcę pogadać w cztery oczy, wyciera więc ręce w ściereczkę i znika w drugim pokoju. Zanim do niej dołączam Charlie posyła mi pytające spojrzenie, ale nic mu nie odpowiadam.
- Złotko, co się stało? Wszystko w porządku? Dostałaś miesiączkę? - w jej głosie słychać wielką troskę, ale ja aż zachłystuję się powietrzem:
- Co?! Nie, nie! Nic z tych rzeczy - zaprzeczam natychmiast. Nic dziwnego, że Leah jest taka jaka jest, skoro jej matka uważa, że jedyny powód prywatnej rozmowy to okres! - Przecież jestem pół-wampirem. Chodzi mi o jedzenie.
- Jedzenie? - teraz to Sue wydaje się zbita z tropu.
- Widzisz, ja jestem przekonana, że wspaniale gotujesz. Zresztą wszyscy to potwierdzają: Jake, Charlie, Seth... Tylko, jak już mówiłam, jestem pół-wampirem. Ja jem inaczej niż wy - głupio się czuję musząc jej to tłumaczyć.
- Och, oczywiście, rozumiem. Ale wydawało mi się, że możesz jeść ludzkie jedzenie. Bella mówiła...
- Mogę jeść, to prawda - przerywam jej. - Ale mi nie smakuje. Nie chcę cię urazić i błagam, nie bądź na mnie zła ani smutna. Ja zwyczajnie nie lubię mięsa. Jadam pieczywo, naleśniki, ciastka, czasami makaron. Ale inne rzeczy po prostu mi nie smakują. A mięso to już w szczególności.
- Renesmee, bardzo Cię przepraszam. Nie miałam pojęcia.
- Sue, nic się nie dzieje. Po prostu chciałam ci powiedzieć i wytłumaczyć czemu nic nie jem. Nie musisz się mną przejmować. Ja będę sobie jeść na własną rękę.
- Co to to nie! Zrób mi tylko listę, a będę gotować co tylko sobie zażyczysz.
- Cześć wszystkim! - wołam wchodząc do kuchni. Charlie tylko skinął głową mając usta pełne jajecznicy, która paruje przed nim na stole. Ale Sue wita się bardzo entuzjastycznie:
- Nessie, kochanie! Zjesz z nami?
- Nie, dziękuję bardzo, ale nie. Sue, możemy porozmawiać? - pytam, wskazując głową na salon. Kobieta chyba zrozumiała, że chcę pogadać w cztery oczy, wyciera więc ręce w ściereczkę i znika w drugim pokoju. Zanim do niej dołączam Charlie posyła mi pytające spojrzenie, ale nic mu nie odpowiadam.
- Złotko, co się stało? Wszystko w porządku? Dostałaś miesiączkę? - w jej głosie słychać wielką troskę, ale ja aż zachłystuję się powietrzem:
- Co?! Nie, nie! Nic z tych rzeczy - zaprzeczam natychmiast. Nic dziwnego, że Leah jest taka jaka jest, skoro jej matka uważa, że jedyny powód prywatnej rozmowy to okres! - Przecież jestem pół-wampirem. Chodzi mi o jedzenie.
- Jedzenie? - teraz to Sue wydaje się zbita z tropu.
- Widzisz, ja jestem przekonana, że wspaniale gotujesz. Zresztą wszyscy to potwierdzają: Jake, Charlie, Seth... Tylko, jak już mówiłam, jestem pół-wampirem. Ja jem inaczej niż wy - głupio się czuję musząc jej to tłumaczyć.
- Och, oczywiście, rozumiem. Ale wydawało mi się, że możesz jeść ludzkie jedzenie. Bella mówiła...
- Mogę jeść, to prawda - przerywam jej. - Ale mi nie smakuje. Nie chcę cię urazić i błagam, nie bądź na mnie zła ani smutna. Ja zwyczajnie nie lubię mięsa. Jadam pieczywo, naleśniki, ciastka, czasami makaron. Ale inne rzeczy po prostu mi nie smakują. A mięso to już w szczególności.
- Renesmee, bardzo Cię przepraszam. Nie miałam pojęcia.
- Sue, nic się nie dzieje. Po prostu chciałam ci powiedzieć i wytłumaczyć czemu nic nie jem. Nie musisz się mną przejmować. Ja będę sobie jeść na własną rękę.
- Co to to nie! Zrób mi tylko listę, a będę gotować co tylko sobie zażyczysz.
Przewracam oczami, ale nie mam zamiaru dalej się z nią kłócić.
Nie znam jej, ale podejrzewam, że i tak nie dałaby się przegadać. Dlatego tylko
uprzejmie dziękuję i udaję się z powrotem do mojego pokoju. Szybko się ubieram,
łapię pierwszą z brzegu torebkę i ponownie schodzę na dół. Przypominam Charliemu
i Sue dokąd się wybieram i wychodzę z domu szybko się żegnając. Nie mam ochoty
jechać do Seattle. Nie uśmiecha mi się taka wyprawa, ale z drugiej strony muszę
coś ze sobą zrobić. I muszę trzymać się z dala od Jacoba. To też mi się nie
podoba, ale naprawdę MUSZĘ tak postąpić. Dla jego dobra i mojego własnego również.
Nie mogę się w nim zakochać. To jest nie tylko absolutnie niemożliwe ze względu
na różne rasy, ale również przez wzgląd na wszystko inne. Moi rodzice, rodzina
i sfora Jake’a, oni by tego nigdy nie zaakceptowali. Już ja dobrze o tym wiem.
No i jeszcze ten drobny szczegół, że byłaby to bardzo nieodwzajemniona miłość…
Z tych ponurych rozmyślań wyrywa mnie dzwonek telefonu. Jest
to z całą pewnością mój telefon, bo choć nigdy wcześniej z niego nie korzystałam
w samochodzie rozbrzmiewa moja kołysanka. Chwilę grzebię w torebce i w końcu
wyławiam z niej moją komórkę. Odbieram, nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- Nessie! – słyszę w słuchawce głos mamy. – Wreszcie odebrałaś!
Tak bardzo się za tobą stęskniłam – wzdycha. Na pewno była to prawda, bo Bella
zwracała się do mnie „Nessie” tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach.
- Cześć mamo – witam się.
- Co porabiasz? Jak ci mija czas? Opowiadaj.
- Ech, nic takiego. Jadę właśnie samochodem. Jest super,
podobnie jak wszystkie inne prezenty. Bardzo wam dziękuję.
- Skarbie, to żaden problem.
- Ale i tak przekaż pozostałym moje podziękowania – nalegam.
- Jak tylko ich spotkam – obiecuje mama. – Ale córeczko,
kochanie, mów jak ci się żyje w Forks.
- Całkiem normalnie – odpowiadam zdezorientowana.
- Wiesz, co mam na myśli. Jak spędzasz dnie? Nie nudzisz
się.
Już dawno podjęłam decyzję by nie opowiadać mamie wszystkiego,
zwłaszcza o Jake’u. Nie mam najmniejszej ochoty tłumaczyć się jej dlaczego
uważam, ze powinniśmy przestać się spotykać. Dlatego podejmuję decyzje by grać szczęśliwą
nastolatkę. Opowiadam mamie o spotkaniu z jej szkolną znajomą, o zakupach i o
umeblowaniu pokoju. Powtarzam również historyjkę o wycieczce do Seattle chociaż
jadę w przeciwnym kierunku i jestem na najlepszej drodze by znaleźć się w
Oregonie.
- Żyjesz w innych czasach niż ja – mówi Bella niespodziewanie,
gdy kończę.
- Co? Mamo, brzmisz jak…
- Jak Edward, wiem o tym – przerywa mi.
Ma rację, mojemu tacie często zdarza się nawiązywać do
dawnych czasów, nawet tak dawnych jak czasy, gdy był jeszcze człowiekiem. Moja mama
też czasem to robi, tyle że czasy jej człowieczeństwa sięgają zaledwie siedem
lat wstecz, więc ciężko jej mówić „w moich czasach”, bo one w gruncie rzeczy
nadal trwają.
- Tylu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, Renesmee – wzdycha, a
ja zachodzę w głowę o co tej kobiecie chodzi.
- Mamo, możesz jaśniej?
Słyszę jak się śmieje, a potem woła po imieniu mojego tatę.
Ten gest nieustannie mnie bawi. Moja mam zamiast skorzystać ze swoich wampirzych
zmysłów i ocenić czy ktoś jest w pobliżu, woli go zawołać i ustalić to w ten
sposób.
- Twojego ojca nie ma więc mogę mówić – odpowiada po kilku
sekundach ciszy i zaczyna jedną z nielicznych historii których jeszcze nie słyszałam.
Bella opowiada mi o kilku miesiącach swojego ludzkiego życia, po tym jak
ponownie zeszli się z Edwardem, ale zanim została jego żona. Wspomina jak
musiała walczyć o to by jej chłopak i najlepszy przyjaciel jakoś ze sobą
koegzystowali. Mówi mi jak wymykała się z domu by spotkać Jacoba.
- Także widzisz, przecierałam ci szlaki – kończy swoja
opowieść.
- Chyba nie rozumiem.
- Nie miałabyś szans spotykać się z Jake’iem gdybym
wcześniej nie przygotowała na to Edwarda – śmieje się.
- Gdybyś nie spotykała się
z Jacobem to ja raczej i tak bym go nigdy nie poznała.
- Myślę, że jednak byś poznała. I wolę nie myśleć ile
problemów by to wywołało.
- Mamo, o czym ty mówisz? – zupełnie jej nie rozumiem.
- Kiedyś ci o tym opowiem. Obiecuję. Ale jeszcze nie teraz.
-O czym opowiesz?
Dlaczego mówisz takimi zagadkami?
- Jeszcze tak wielu rzeczy o mnie nie wiesz, kochanie –
powtarza, po czym niespodziewanie zmienia temat. – Powiedz mi, czy opowiadałam
ci kiedyś o tym jak Jacob i Edward walczyli na zapachy?
Mama mówi dalej, ale nie bardzo ją słucham. Zastanawiam się
nad tym co wcześniej powiedziała. O przecieraniu szlaków i innych rzeczach.
- Mamo, czy ty byłaś zakochana w Jacobie? – przerywam jej w
pół słowa.
Słyszę westchnienie, a następnie zapada cisza. Trwa tak
długo, że zaczynam podejrzewać, że mama się rozłączyła, ale wtedy odzywa się
głosem pełnym napięcia.
- Dla dobra własnego, mojego i wszystkich innych, przyjmij,
że odpowiedź na to pytanie brzmi nie i nigdy nie wracaj do tego tematu. A teraz,
wybacz, musze już kończyć. Edward wrócił – i rozłączyła się.
Było to dla mnie tak wielkim zaskoczeniem, że jeszcze przez
dobrą minutę trzymałam komórkę przy uchu. Z odpowiedzi mamy wynikało jasno, że
ona go kochała i że nie chce nigdy do tego wracać. Upór odziedziczyłam po obu
rodzicach, więc wiedziałam jedno: na pewno nie odpuszczę i będę drążyć temat.
Skoro mama nie chciała mi odpowiedzieć, będę zmuszona pogadać z kimś innym.
Od dłuższego czasu jadę przez drogę prowadzącą przez las.
Zjeżdżam w najbliższą boczną ścieżkę i postanawiam wybrać się na polowanie.
Nigdy nie lubiłam polować, a już w szczególności samotnie, ale po pierwsze już bardzo
dawno nie polowałam, a nie powinnam tego tak długo odwlekać, bo źle działało to
na mój charakter, a po drugie była to jedna z niewielu dostępnych teraz opcji
by oderwać się od przykrych rozmyślań o Jake’u. Polując mogłam się skupić na
chwili obecnej i nie myśleć o niczym innym. A tego właśnie potrzebowałam.
Podczas polowania miałam szczęście i nieszczęście jednocześnie.
Dość szybko wpadłam na trop jakiegoś drapieżnika, ale gdy podążyłam jego śladem
okazało się, że to wilk. Nie wilkołak oczywiście, tylko zwyczajne głupie
zwierzę, ale nie mogłam się zdobyć by go zabić. Nie potrafiłam i nie chciałam
zabijać wilka. Za bardzo je kocham. Dlatego musiałam zadowolić się jakimś
jeleniem, a nawet dwoma. Gdy wracam do samochodu, okazuje się, że mam sześć
nieodebranych połączeń. Wszystkie od Jacoba. Wzdycham i odkładam telefon.
Bardzo chcę do niego zadzwonić i usłyszeć jego głos i właśnie dlatego nie mogę
tego zrobić. Zanim jednak zdążam wsiąść do auta, telefon dzwoni ponownie. Tym
razem jest to Charlie.
- Proszę? – odbieram.
- Ness, nic ci nie jest?
- Nie, dlaczego miałoby mi coś być? – pytam zaskoczona.
- Może ty jej to wytłumaczysz – mówi, a ja słyszę jak podaje
komuś słuchawkę. Jeszcze zanim się odezwie wiem kto jest z Charliem.
- Nessie, dlaczego nie odbierasz telefonu? Wydzwaniam do
ciebie od godziny i… – Jacob nadal coś mówi, ale już go nie słucham, bo w tym
samym momencie czuję w nozdrzach dziwny zapach. Nie znam go, ale bez problemu
rozpoznaję. To wampirza woń. Wampir, obcy wampir był przy moim samochodzie nie
więcej niż dziesięć minut temu. Cała się spinam.
- Jake, musze kończyć – rzucam do słuchawki i rozłączam się.
+
OdpowiedzUsuńŻałuję...żałuję że dopiero teraz natrafiłam na ten wspaniały blog 💗 Wspaniale czyta się kontynuację Zmierzchu...Liczę że nie poprzestaniesz na napisaniu 9rozdziałów...Czekam na kolejną część 💞💞💞
OdpowiedzUsuńCześć Julka :)
UsuńBardzo mi miło, że napisałaś. Kolejne rozdziały sie tworzą.
Do napisania,
Zuzu