Dodawajcie komentarze i opinie

Bardzo was proszę o dodawanie komentarzy do moich postów. Chcę znać waszą opinię. Jeśli macie pomysły na przygody Nessie to z chęcią je przeczytam i postaram sie umieścić je w moich opowiadaniach.
Mam nadzieję, że będziecie często odwiedzać mojego bloga, ciekawi dalszych przygód pół wampirzycy.

środa, 30 grudnia 2015

Nowy post

Czy to się dzieje naprawdę? Czy to możliwe? Ja chyba sama w to nie wierzę. Ale naprawdę udało mi się dodać kolejny rozdział! Po ponad roku. Zapewne wcale nie interesuje Was jak to się stało, ale i tak o tym opowiem. Otóż dzisiaj zorientowałam się, że na blogu, który śledzę (czytam, zaglądam, obserwuje - czy jak to się tam nazywa) nie pojawił się nowy post. I że nieobecność autorki przeciąga się od roku. Zdałam sobie sprawę jakie to frustrujące i uznałam, że nie mogę tak traktować swoich czytelników. Więc usiadłam i wymyśliłam całkiem nowy rozdział. Mało tego, wymyśliłam też kolejne. Niestety nie mam siły ich napisać po jest prawie pierwsza w nocy, ale liczy się sam fakt, że chce pisać. Jutro (to znaczy dzisiaj) zapewne nie pojawi się nic nowego, bo wybieram się na narty, ale obiecuję jeszcze dwa rozdziały w tym roku! Zdaję sobie sprawę, że mam mało czasu, ale lubię wyzwania.
Was, bardzo proszę o komentarze. Nie musicie opisywać co się wam podobało ani co byście zmienili, ale zostawcie po sobie ślad. Proponuje taki układ: podobał ci się rozdział zostaw komentarz o treści "+" - tylko tyle. A jeśli uważasz że stać mnie na więcej to "-". Za 5 plusików dostaniecie nowy rozdział - w nagrodę. To naprawdę bardzo mnie zmotywuje.
Teraz, na koniec, chcę tylko podziękować tym osobom które tu jeszcze zaglądają. Od czasu do czasu zerkną, czy coś się nie pojawiło. Następnym razem się nie rozczarują! Naprawdę z całego serca wam dziękuję!!!
Do napisania znowu
Zuzu

ROZDZIAŁ 4 - PRZYJAZD

Spędziłam z Alice w samochodzie cudowne dwie i pół godziny. Przez cały czas narzekała na mój strój i tą "okropną torebkę", którą kupiła mi Bella. I wcale nie przemawiały do niej moje argumenty, że w przygotowanej przez nią kreacji wyglądałabym na wariatkę z powodu panującej pogody i że prezent od rodziców naprawdę bardzo mi się podoba. Następne godziny usiłowałam ją przekonać, że lot do Forks nie ma najmniejszego sensu i że powinnam pojechać tam samochodem, ale oczywiście nie dało się przemówić jej do rozsądku.
- Awionetka jest już zapłacona i marnotrawstwem byłoby ją ignorować - dokładnie tak mi powiedziała. Nie było sensu się z nią kłócić.
Tak jak przewidziałam, Alice nie miała w planie kupić mi przydatnych rzeczy zdatnych do noszenia. Nawet nie chodzi o to, że ja nie lubię sukienek, wręcz przeciwnie uwielbiam je nosić i oglądać. Ale kiedy ktoś na siłę stara się przebierać cię po cztery razy na dzień i robi ci po sto zdjęć w każdej z kreacji, zaczynasz tego nienawidzić. Naprawdę! Jeśli kiedykolwiek zechcecie kogoś zniechęcić do czegoś wystarczy, że każecie mu to robić po kilka razy dziennie. Znudzi się już po tygodniu, a ja musiałam to wytrzymywać przez 7 lat! Zwyczajnie miałam dość! Nie sprzeciwiałam się jednak. Posłusznie przymierzałam wszystko, co Alice mi wciskała i przymykałam oko na rosnącą liczbę toreb z zakupami. I tak zamierzałam sama zrobić sobie zakupy, kiedy już dotrę na miejsce.
Kiedy opuszczałyśmy centrum handlowe o 14:00, Alice była już w nieco lepszym nastroju, ale wciąż była niezadowolona, że nie kupiłyśmy wszystkiego. Dlatego obiecała mi, że w najbliższym czasie przyśle mi paczkę z brakującymi elementami mojej garderoby. Ja ze swojej strony byłam pewna, że jej nie otworzę.
Na lotnisku żegnałyśmy się krótko, moja przyjaciółka zdążyła tylko wcisnąć mi do ręki spakowane już torby podróżne, ucałowała mnie w oba policzki i już musiałam biec do samolotu. Zdziwiło mnie, że nie lecę sama. Byłam pewna, że tylko moja rodzina jest na tyle szalona, aby latać na takich odległościach. Ale nie. Dziewczyna z którą leciałam miała około 25 lat, gęste, ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Kiedy weszłam do samolotu przyjrzała mi się uważnie i już nie oderwała ode mnie wzroku. Było to bardzo denerwujące, więc po 10 minutach sama się odezwałam:
- Przepraszam Panią bardzo, czy mam coś na twarzy? Jestem brudna? Bo tak mi się Pani przygląda - starałam się mówić bardzo uprzejmie, ale byłam zirytowana i nie bardzo mi to wychodziło.
- Och, najmocniej przepraszam. Zwyczajnie bardzo mi kogoś przypominasz. I tak w ogóle jestem Jessica Stan... Jestem Jessica Newton - to powiedziawszy wstała ze swojego miejsca i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. A kiedy ją uścisnęłam usiadła koło mnie. Fakt, że zawahała się przy własnym nazwisku nieco mnie zdziwił, zwłaszcza, że samo nazwisko już kiedyś obiło mi się o uszy i usilnie próbowałam sobie przypomnieć skąd je znam.
- Masz może coś  wspólnego z Mike'iem Newton'em? - zapytałam uświadomiwszy sobie, że był to znajomy mojej mamy z liceum w Forks.
- Oczywiście! Ale ty znasz Mike'a? No bo wiesz, od tygodnia jestem jego żoną. Naprawdę! - i zaczęła mówić. Opowiedziała mi o wspaniałym weselu i o tym jaki to Mike jest cudowny i dobry. Wszystkie te wiadomości wlatywały jednym uchem i wylatywały drugim, ale utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z jedną ze szkolnych przyjaciółek Belli - Jessicą Stanley.
- Ale czy ty masz coś wspólnego z Cullenami? - zapytała, nagle zmieniając temat. Przeraziła mnie, bo nie sądziłam, że ktoś mnie tutaj rozpozna i nie przygotowałam sobie żadnej wersji mojej historii.
- Yyyy... Ja... No tak jakby - odpowiedziałam niepewnie.
- Wiedziałam! - wykrzyknęła Jessica. - Wyglądasz kropka w kropkę jak Edward!
- No trochę tak. To mój starszy brat - zdecydowałam się brnąć dalej w kłamstwo, które przynajmniej znałam.
- To on ma siostrę? Ja cię chyba nigdy nie widziałam.
- Na pewno mnie nie widziałaś. Zostaliśmy rozdzieleni po śmierci naszych rodziców. Dopiero niedawno go odnalazłam. Biorąc to pod...
- A co robisz w Forks? - przerwała mi.
- Odwiedzam - urwałam nagle niepewna co odpowiedzieć. Jessica spojrzała na mnie pytająco. - Przyjechałam odwiedzić Charliego - uznałam, że prawda będzie najbezpieczniejsza
- Charliego? Ojca Belli? Po co?
- Ja znam go dość dobrze. To trochę dziwne, ale to on pomógł mi odnaleźć brata i wtedy się zaprzyjaźniliśmy. To cudowny człowiek.
- Nie wątpię - mruknęła. - Na długo zostajesz?
- Pewnie na całe wakacje. Mam też znajomych w La Push.
- Bardziej przypominasz mi Bellę niż Edwarda. No wiesz, żonę twojego brata. Nie z wyglądu oczywiście, ale z zachowania. Czuję się jakbym wróciła do liceum.
- Przepraszam - odparłam niepewnie.
- Nie masz za co - dziewczyna wybuchnęła śmiechem. - To po prostu trochę dziwne. Ale czekaj, czekaj... Lecisz z Portland. To tam teraz mieszkają Cullenowie? Byłam pewna, że wynieśli sie w okolicę Bostonu.
- Nie, nie. Nie mieszkają w Portland. Właściwie to nie wiem, gdzie teraz są. Edward mówi, że ciągle gdzieś się przenoszą. A zresztą i tak on mieszka tylko z Bellą, więc może reszta Cullenów jednak jest w Bostonie. Nie znam ich zbyt dobrze więc nie wiem - w tym momencie naprawdę się cieszyłam, że odziedziczyłam talent do kłamania po ojcu, a nie po Belli.
- To bardzo ciekawe... To co robiłaś w Portland?
- Byłam na otwarciu nowej galerii - stwierdziłam, że w tym przypadku mogę nie kłamać.
- I tylko po to fatygowałaś się aż do Portland?
- To było po drodze. Na co dzień mieszkam w Wisconsin - wyjaśniłam zwięźle.
Później Jessica coś jeszcze mi opowiadała, ale właściwie to już byłyśmy na miejscu więc musiałyśmy się pożegnać. Pomachałam jej na do widzenia i przyglądałam się wita się z wyższym od niej blondynem - zapewne Mike'iem Newtonem.
Dopiero później zaczęłam się rozglądać za charakterystycznym wozem policyjnym i oczywiście się rozczarowałam. Nigdzie go nie było. Już miałam zadzwonić do Charliego i uprzejmie przypomnieć mu o swoim przyjeździe, ale wtedy jeszcze raz rzuciłam okiem na parking i telefon okazał się niepotrzebny. Stał oparty o maskę swojego czarnego forda. Kiedy spostrzegł, że go zauważyłam uśmiechnął się od ucha od ucha i pomachał mi. Mój Jake... Nie mogłam nie odpowiedzieć mu tym samym.
Ruszyłam w jego kierunku myśląc jednocześnie jak, u licha, mam unikać Jacoba, skoro jest pierwszą osobą, którą zobaczyłam w Forks?