Kiedy się obudziłam, moje oczy automatycznie powędrowały w stronę
szafki nocnej, ale oczywiście zegarka na niej nie było. Wydawało mi się, że
spałam bardzo krótko, ale kiedy w końcu wyczołgałam się z łóżka i sprawdziłam
godzinę na telefonie okazało się że jest po jedenastej. Nie zawracając sobie
głowy ubieraniem się zeszłam na dół. Nikogo się nie spodziewałam, bo zarówno
Charlie, jak i Sue powinni być w pracy od ósmej, toteż stanęłam jak wryta kiedy
zobaczyłam otwartą lodówkę i stojącego przy
jej Jacoba . Od razu też spłonęłam rumieńcem, bo miałam na sobie tylko
pomiętą po spaniu koszulkę.
- Cześć - przywitałam się. - Co ty tutaj robisz? I nie mam na myśli
opróżniania naszej lodówki - uprzedziłam jego pytanie.
- Cześć - odpowiedział. Ze sceptycyzmem przyjrzał się mojej "kreacji",
ale w żaden sposób jej nie skomentował. - Przyjechałem cię odwiedzić. A co, nie
wolno?
- Wolno, wolno. Tylko się ciebie nie spodziewałam - powiedziałam
przeciskając się koło niego. Ukroiłam sobie kilka kromek chleba i posmarowałam
je sobie masłem. Sięgnęłam do szafki po szklankę i poprosiłam Jake'a o mleko. Podał
mi je, ale kiedy usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie, przyglądał mi
się z taką miną jakbym postradała zmysły. Ale tak było zawsze. Jake nie może
zrozumieć jak ktoś może jeść śniadanie, które nie zawiera tony mięsa i dwóch
ton pieczywa. Postanowiłam go ignorować i nie spojrzałam na niego nawet kiedy
usiadł koło mnie i uporczywie się we mnie wpatrywał.
- Tak w ogóle to mam dla ciebie prezent - powiedział nagle.
- Co? Ale po co? Jacob, przecież wcale nie musiałeś mi niczego kupować.
To...
- To nie ode mnie - przerwał mi. - To od twojej rozrzutnej wampirzej
rodzinki. Ja tylko dostarczam - i to powiedziawszy wyciągnął z kieszeni kluczyk – srebrny i długi z
niebieską kokardą. Powstrzymałam się z wysiłkiem od ponownego wywrócenia oczami. Dobrze wiedziałam, do czego
był to kluczyk – do mojego nowego samochodu. Rzucił mi go i choć samochód nie budził
we mnie ekscytacji wstałam od stołu i otworzyłam drzwi wejściowe. Samochód stał
na podjeździe. Był to McLaren, srebrny i z całą pewnością nowy, ale na tym moja
wiedza się kończyła i wcale nie miałam ochoty dowiadywać się o nim czegokolwiek
więcej.
- Zamarzniesz. - Jacob stanął za mną i objął mnie ramionami.
- Wcale nie jest mi zimno - odpowiedziałam, ale Jake mnie nie puścił.
- Nie chcę cię martwić, ale w środku jest jeszcze trochę innych prezentów
- dodał, a kiedy odwróciłam się do niego uśmiechnął się szeroko.
Wyswobodziłam się z jego objęć i wyszłam na górę, żeby się ubrać. Ledwo
zdążyłam, bo Jacob zaraz zapukał i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka
taszcząc wielkie pudło. Była to wieża stereo.
- A to co jest? - spytałam.
- Jak widać wieża.
- Och, przecież wiesz o co pytam - westchnęłam.
Wyszliśmy na zewnątrz. W bagażniku było jeszcze kilka pudeł: nowiutki
laptop, słuchawki, tablet oraz dwa z moimi ulubionymi książkami i płytami. Kiedy
wszystko to było już w moim pokoju podjęłam decyzję, że na obiecane zakupy
pojedziemy od razu. Jacob bardzo chciał prowadzić i wcale nie musiał mnie długo
o to prosić. Lubiłam samochody, ale z całą pewnością nie tak bardzo jak Jake.
Masz talent! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowo :D
UsuńDo napisania :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"+". Ekstra! Jak napisałam pod pierwszym rozdziałem kocham Cię za tę "Kontynuację". <3
OdpowiedzUsuńO rany! Dostaje plusiki. Dziękuję :D To chyba oznacza kolejny rozdział, co? Postaram się jak najszybciej go napisać!
UsuńCałusy, Zuzu